Przejdź do głównej zawartości

3. Czy tylko lody?


   Po krótkim spacerku dotarliśmy w końcu do miasta. Haiku była to największa betonowa dżungla w okolicy. Mogłaś znaleźć tu sklepy z ubraniami, kosmetykami, produktami spożywczymi. Wszytko o czym sobie tylko pomarzyłaś.
Mimo wszystkiego nie był to zwykły punkt na mapie. Było tutaj wiele uliczek, w których nie trudno było sie zgubić. Na szczęście wszystkie prowadziły do jednego, wielkiego rynku. W każdym możliwym miejscu znajdowała sie się ławka. Pełno było alejek z roślinami. Na niektórych kolorowych blokach pnęły się bluscze, z balkonowych doniczek zwisały kolorowe kwiaty, a w nocy ulice rozświetlały czarne lampiony. Właśnie za te wszystkie rzeczy pokochałam Haiku.
Stanęłam koło jednej z białych ławek i zaczęłam podziwiać piękność miasta.
-Emanuela ?!-zapytał Bartek machając ręka przed moimi rozmarzonymi oczami.
-T-tak?- wydusiłam, jednocześnie zamykając moje otwarte usta.
-Będziemy tak stać i patrzeć na miasto przez kolejne dwie minuty, czy pójdziemy kupić lody?-zapytał. 
Zarumieniłam się, nie wiedziałam co powiedzieć, było mi strasznie głupio z mojego zachowania. Chłopak zauważył to, chwycił mój nadgarstek i pociągnął za sobą. 
-więc... jakiego chcesz loda?-powiedział, gdy zatrzymaliśmy się przed różową budką.
-Śmietankowego- odpowiedziałam niepewnie.
-Dobra...- odwrócił się w stronę sprzedawcy - dwa lody śmietankowe, proszę.
-Już się robi- oznajmił drugi.
Otworzyłam torebkę i zaczęłam szukać portfela. Nagle chłopak chwycił moją dłoń nie pozwalając na żaden ruch.
-Ja stawiam- zaśmiał się puszczając mi rękę.  Zamarłam w bezruchu, patrząc jak Bartek odbiera lody i wyciąga pieniądze ze swoich kieszeni. Jak to możliwe, że kupuje nieznajomemu lody. Owszem było to miłe, ale sama nie wiem. Nie czułam sie dobrze z tym,że ktoś za mnie płaci. Odebrałam od niego gałkę lodu i skierowałam się za nim w stronę stolika. Zatrzymał sie i odsunął mi krzesło. Usiadłam, czując jego spojrzenie na sobie. Nie wiedziałam czy jakikolwiek ruch w tym momencie byłby odpowiedni. Czemu czułam sie tak nieswojo? Może przez to że siedzę koło chłopaka, którego widzę pierwszy raz w życiu? Spojrzałam na niego. Czemu on był taki wyluzowany. Przecież mnie nie znał. A jakby mi coś zrobił?  Jakbym się z tego wytłumaczyła?  Jeszcze ta sukienka. O Boże! Czemu jestem taka  nieodpowiedzialna! Już nie cofnę czasu. Trudno co ma się stać i tak się stanie. Polizałam loda.
-Ile masz lat?- zapytałam. 
-Osiemnaście.
-Aha-zakończyłam rozmowę. Polizałam znów gałkę. 
- A Ty?- usłyszałam po chwili.
-Szesnaście. 
-Nie wyglądasz na tyle- rzekł mrużąc lekko oczy.
-wiem, dużo ludzi mi to mówi.
-Nie widziałem Cię tutaj wcześniej... jesteś z okolic ?- zapytał.
-Niedawno się tutaj przeprowadziłam.
-Na stałe? 
-Tak- odpowiedziałam czując się znowu nieswojo. 
-Widziałaś już szkołę? - zapytał kończąc swojego loda.
-Nie ... Tak właściwie niedużo pozwiedzałam.
-Kiedyś oprowadza Cię po okolicach- oznajmił uśmiechając się.
-Chętnie- odwzajemniłam uśmiech. 
-Znasz kogoś jeszcze z miasteczka ? Bo jakbyś chciała to - urwał, gdy dosiadł się do nas inny chłopak.
-Chętnie zapoznam Cie z kolegami- dokończył za Bartka.
Wtedy poczułam jego czarne oczy na moim ciele. Oblała mnie fala gorąca. Nieznajomy był nieco wyższy ode mnie, miał czarne okulary, pod styl kujona. Jego błąd włosy były idealnie ułożone, a dobrze zbudowane ciało, było zakryte białą koszulą i czarnymi spodniami. Patrzyłam na niego nieco oniemiona,  ponieważ był bardzo przystojny, lecz ostatecznie pokręciłam głową, mówiąc: 
-Cześć,  jestem Emanuela.
-Witam, jestem Jackson- uśmiechnął się uroczo, podając mi rękę -Czemu wcześniej nie przedstawiłeś mi swojej koleżanki? - zapytał, znów  lekko się do mnie uśmiechając. Przez co twarz Bartka nieco poczerwieniała.
-Dzisiaj się poznaliśmy- odpowiedział stanowczym głosem.
Po chwili dopadł mnie straszny ból głowy. Obraz zaczął mi się rozdwajać przed oczami. Wstałam z krzesła, lecz się zachwiałam. Oparlam się więc jedną ręką o stół. Strasznie kręciło mi sie w głowie.
-Emanuela, wszytko dobrze?- usłyszałam w oddali głos Jacka i straciłam przytomność. 

Komentarze

Prześlij komentarz