Założyłam smycz Lunie, spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam w stronę miasta. Na polu było dość gorąco, więc wybrałam drogę prowadzącą przez las. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam psa, aby sobie pobiegał. Suczka nie oddalała się ode mnie więcej niż trzy metry, więc nie bałam się, że gdziekolwiek ucieknie. Przyspieszyłam trochę tempo, a Luna została w tyle. Skorzystałam z sytuacji i zaczęłam biec przed siebie z wszystkich sił. Po chwili usłyszałam szczekanie i dźwięk dudniących łapek. Odwróciłam się i zaczęłam biec tyłem, wołając: - Dajesz Luna! Prędzej! Zaczęłam biec jeszcze szybciej. Nagle poczułam jak smycz oplotła moją nogę. Zachwiałam się, ale w ostatniej chwili ktoś złapał mnie za biodra i postawił na równe nogi. - Wszystko dobrze?- spytał nieznajomy. Odgarnęłam z twarzy pasma moich rozpuszczonych włosów. Wtedy zobaczyłam stojącego przede mną, chyba dwa lata starszego chłopaka. Miał ciemno brązowe włosy i piękne, błyszczące, oliwkowe oczy. Nie