Przejdź do głównej zawartości

1. Biała plama przed oczami


  Leżałam na łóżku, a promienie słońca lekko muskały moją twarz. To był pierwszy dzień wakacji, pierwszy dzień leniuchowania, pierwszy dzień wszystkiego. Jak dobrze nie musieć wstawać o szóstej nad ranem i ... fu! Co to za ciągnąca się woda na moim policzku?! Otworzyłam powoli powieki i zobaczyłam białą plamę przed oczami. Otworzyłam je jeszcze szerzej i tak, przede mną siedziała Luna, przechylając głowę na prawą stronę i od czasu do czasu mrugając oczyma. Znów mnie polizała. Odkryłam się odrobinę, poprawiłam poduszkę i usiadłam na niej, opierając się o ścianę. Znów spojrzałam na pieska, który zdążył się usadowić na moich udach.
  *
  Pamiętam kiedy była jeszcze mała, znalazłam ją w pudełku, koło kosza na śmieci. Sierść miała szarą od brudu, a oczka lśniły nadzieją, że nie umrze jak jej pozostali bracia. I owszem, jej marzenie się spełniło. Siedziała koło mnie, właśnie teraz, mając cała miskę chrupków i czystej wody. Nie wspominając o wielkiej miłości jaką ją obdarzyłam, przez te siedem lat. Od tamtej pory, nie opuszczała mnie na krok. Była ze mną w każdych trudnych chwilach, słyszała mój płacz, śmiech, Krzyki. Widać było, że jest mi wdzięczna za to, że nie przeszłam koło niej obojętnie, tamtego dnia, jak setka innych osób, które nie obdarzyły ją nawet spojrzeniem. Gdy wzięłam suczkę do domu, nadaremnie chowałam ją przed starszą siostrą. Raz wyszłam z pokoju, a Luna skorzystała z okazji i wyskoczyła z pudełka z pod łóżka. Gdy wyszłam z pomieszczenia, było już za późno. Przed progiem stała moja siostra, trzymając psa za skórę na karku. Zaczęła nim kołysać przed moimy oczami. Poczułam ścisk w żołądku. 
-Co to jest?! - zapytała wtedy.
-To... to... to jest Luna - palnęłam że sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Ach, tak? Kiedy zamierzałaś powiedzieć mi o tym kundlu?!- wrzasnęła Julia.
-Po pierwsze to nie jest kundel, a po drugie nie zgodziłabyś się na trzymanie go w domu- odpowiedziałam cichym głosem, powstrzymując łzy.
-Bardzo dobrze wiesz dlaczego nie pozwoliłabym ci go trzymać w domu, jesteś nieodpowiedzialna, nic w domu nie robisz i...- wtedy się wyłączyłam. Stałam jak wryta, słuchając obraźliwych rzeczy na mój temat. Byłam do tego przyzwyczajona. Julia wypominała mi je przy każdej okazji. W końcu nie wytrzymałam.
- Mama by mi pozwoliła!- wykrzyczałam drżącym głosem. Chwyciła psa i rzuciłam się na drzwi wyjściowe.
-Emanuela! Chodź tu natychmiast, bo...- zatrzasnęłam drzwi. Zaczęłam biec przed siebie, drogą prowadzącą w pola. Zatrzymałam się, ciężko dysząc i wybuchłam głośnym płaczem. Położyłam się na ziemi. Leżałam i szlochałam, mocząc rękaw bluzy. Nagle poczułam coś ciepłego na moim czole. Podniosłam głowę i zobaczyłam pyszcek Luny. Pocałowałam ją. Odgarnęłam rozczochrane włosy i usiadłam w wysokiej trawie. Pies zdążył się przybliżyć i delikatnie zaczął ciągnąć mnie za nogawkę. Popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać. Był już późny wieczór, gdy skończyłam bawić się z suczką. Wzięłam ją na ręce i wsadziłam pod bluzę, tak , że główka wystawała z dekoltu. Ruszyłam w stronę domu. Przez chwilę zawahałam się czy znów nie uciec. Mimo wszystkiego nacisnęłam klamkę, a moją twarz uderzyła fala gorąca, pochodząca ze środka.
-Dziękuje jescze raz, jeśli by ją pan zobaczył, proszę dać mi znać- usłyszałam głos siostry. Wspiełam się cicho po schodach, jednocześnie wyciągając pieska z pod bluzy. Położyłam Lunę na ziemi i stanęłam za siostrą, która wybierała już numer do następnego sąsiada.
-Julio- szepnęłam cicho. Wystarczyło, aby odwróciła się w moją stronę. Miała czerwone i napuchnięte oczy od płaczu.
-Emanuela, ja... Ja... Przepraszam- powiedziała tuląc mnie do siebie. Zrobiłam to samo. Ten uścisk tak bardzo przypominał mi mamę. Tylko, że jej już nie było. Zginęła w wypadku samochodowym. Na tą myśl znów się rozpłakałam i wtuliłam się mocniej w Julię. Ona zrobiła to samo, szlochając. Luna zaczęła delikatnie szczekać, więc włożyłam ja między nami. Siostra tylko popatrzyła na psiaka i przytuliła się do mnie mocniej, lekko się uśmiechając.
*
Ciekawe czy Luna dalej pamięta to wydarzenie? Łezka popłynęła mi po policzku, a potem kolejna. Tak, mamy już nie było, z siostrą musiałyśmy sobie same radzić. Tylko, że po czasie wszystko się zmieniło. Ona już się o mnie nie troszczyła. Wstawała rano do pracy, kiedy kończyła szła na dyskotekę i wracała dużo po północy, codziennie z innym facetem. Pieniądze które zarabiała wydawała na nowe ciuchy. Musiałam więc zacząć pracować. Układałam produkty spożywcze na półkach. Gdy się przeprowadziłyśmy, zatrudniłam się jako kelnerka. Moja siostra znalazła pracę w biurze i z tych powodów kupiłyśmy nowy dom. Może lepiej, że zmieniłyśmy klimat.  Może zaczniemy wszystko od początku? W starym domu za dużo rzeczy przypominało nam mamę. Kolejna łezka poleciała, ale tym razem nie zmoczyła spodenek od piżamy, ponieważ Luna zdążyła ją wcześniej wylizać.
-Jesteś kochana, wiesz?- zapytałam robiąc słodką minę. Psiak odszczekną mi, równocześnie machając ogonem. Wstałam i rozciagnęłam się. Wyciągnęłam ubrania z pudełka, leżącego koło stosu innych, których nie zdążyłam wypakować. Poszłam do łazienki, aby się przebrać. Gdy otworzyłam drzwi, poczułam  lekkie szczypanie w oczach. To słońce -zapowiada się piękny dzień- pomyślałam.


Witam kochani, przychodzę do was z pierwszym rozdziałem mojej książki. Podkreślam pierwszym. Przepraszam za wszystkie możliwe błędy... Można mnie poprawiać w komentarzach. Proszę zostawcie po sobie ślad, napiszcie co o tym sądzicie... Pamiętajcie, że to wy mnie motywujecie do dalszej pracy. Następny rozdział pojawi się niedługo. Dziękuję za chwilę uwagi... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3. Czy tylko lody?

   Po krótkim spacerku dotarliśmy w końcu do miasta. Haiku była to największa betonowa dżungla w okolicy. Mogłaś znaleźć tu sklepy z ubraniami, kosmetykami, produktami spożywczymi. Wszytko o czym sobie tylko pomarzyłaś. Mimo wszystkiego nie był to zwykły punkt na mapie. Było tutaj wiele uliczek, w których nie trudno było sie zgubić. Na szczęście wszystkie prowadziły do jednego, wielkiego rynku. W każdym możliwym miejscu znajdowała sie się ławka. Pełno było alejek z roślinami. Na niektórych kolorowych blokach pnęły się bluscze, z balkonowych doniczek zwisały kolorowe kwiaty, a w nocy ulice rozświetlały czarne lampiony. Właśnie za te wszystkie rzeczy pokochałam Haiku. Stanęłam koło jednej z białych ławek i zaczęłam podziwiać piękność miasta. -Emanuela ?!-zapytał Bartek machając ręka przed moimi rozmarzonymi oczami. -T-tak?- wydusiłam, jednocześnie zamykając moje otwarte usta. -Będziemy tak stać i patrzeć na miasto przez kolejne dwie minuty, czy pójdziemy kupić lod